Patrycja
Zapraszam Cię do roślinnych celebracji
Moje działania i pracę ubrałam w nazwę LAS KOBIET. Takie samo imię dostała moja manufaktura. Kręcę mazidła, remedia na bolączki ciała i duszy, kadzidła i smakowite pyszności dzikiej kuchni.
Śmierć zabrała mnie do świata roślin i grzybów potocznie nazywanych trującymi (lub może te rośliny zabrały mnie do świata śmierci). Studiuję ich moce, wierzenia i obrządki z nimi związane. Od zarania dziejów towarzyszyły one ludzkiej niedoli; zabierały ból, leczyły nieuleczalne, przynosiły duszy ukojenie lecz niewłaściwie użyte przynoszą obłęd i szaleństwo. Od lat moją najbliższą towarzyszką jest Amanita Muscaria czyli muchomor czerwony. Rozbrajam mity narosłe wokół niej i korzystam z jej leczniczego działania. Na tyle ile mi pozwala dzielę się nią ze światem.
Lubię brudzić ręce ziemią, fascynują mnie rodzime gatunki roślin i pragnę, by każdy ogród w tym kraju pozostał dziki. Z tego wyłoniła się wizja dzikiego gospodarstwa rolnego, gdzie rodzime zioła są sadzone, uprawiane i zbierane z zastosowaniem starych praktyk agronomicznych, w tym w zgodzie z fazami księżyca. Gdzie ziemia nie jest nadmiernie eksploatowana i nadwyrężana środkami chemicznymi. Pragnę by moje uprawy miały charakter łąk zielnych, pośród których ukryte są poletka warzyw i plantacja róż. Nie uznaję słowa „chwast”!
Najgłębszym uczuciem darzę las i dzikie, górskie łąki. Codziennie obserwuję złożoność procesów i zależności jakie tam występują. Śmierć, rozkład, gnicie - to czego tak bardzo się boimy, jest fundamentem żyjącego ekosystemu. Mnie te procesy zachwycają. Nie czuję obrzydzenia na widok martwych zwierząt ani smutku na widok martwych drzew. Czuję zrozumienie dla naturalnego cyklu. Dlatego na moim profilu LAS KOBIET wystawiam śmierć na widok publiczny, przełamując kolektywne tabu.
Gdy otworzyłam drzwi do świata magii i przyrody otaczał mnie zapach tataraku. Bawiłam się wówczas nad rozlewiskiem starorzecza Odry, ukrywając w trzcinach swoje dziecięce skarby. Jeszcze wtedy, w tym tataraku, nie wiedziałam, że skończę na studiach biologicznych Uniwersytetu Wrocławskiego.
Jestem piastunką Wężowego Wzgórza. Tu gdzie droga się kończy, a las zaczyna, w malutkiej wsi otoczonej pagórkami Przedgórza Sudeckiego, leży moje gospodarstwo. Nie, nie prowadzę agroturystki, bo ja i moje rośliny lubimy ciszę i spokój. Jednak bramę Wężowego Wzgórza regularnie otwieram organizując warsztaty zielarsko-przyrodnicze dla kobiet. Dlaczego dla kobiet? Ponieważ kobiety dedykowane są roślinom, a ich dłonie predysponowane do ich głaskania i obłaskawiania. Ponadto kiedyś odebrano nam głos, a teraz wyrażać się chcemy. Takim głosem kobiet się czuję i o nasz, kobiecy dobrobyt zabiegam. Pragnę dla nas wolności, niezależności, samostanowienia i sprawczości, a skostniały patriarchat co wieczór płonie w mym ognisku.